Flisak i żaby – dotyk oślizgłych grzbietów.
Brzydzić się żabą – rzecz naturalna. Wziąć to do ręki – rzecz nienormalna. Można by płaza pochwycić w szczypce, można do tego użyć i skrzypce. Tak w krótkich, żołnierskich słowach opisać można przygodę flisaka sprzed pięciuset dziewiętnastu lat, trzech miesięcy i ośmiu dni. Powszechnie wiadomo, że miasto nawiedziła wówczas paskudna plaga żab. Powszechnie wiadomo też, że burmistrz rozłożył bezradnie ręce, popadł w zwątpienie i duchowe odrętwienie. Współpracownicy odcinali go nawet z powrozu u powały Sali Radzieckiej Ratusza Staromiejskiego. Tylko dzięki terapii i piernikowej farmakologii doszedł do siebie. Wiadomo też, że trudnej misji przepędzenia żab podjął się flisak. Jednak jedynie specjaliści wiedzą, że nic nie działa na żaby tak, jak działać mogą wiolinowe brzmienia. Ponieważ płazy mają małe uszka osadzone głęboko w ich płazich czaszkach, tylko wygrana na skrzypcach nuta może się wedrzeć do ich serc. Wiedział o tym flisak, przeszkolony szybciej w European Institute for Frog & Toad Studies. Żeby nie zdradzić się z nieprzeciętnymi umiejętnościami i gruntownym wykształceniem, przybrał kamuflaż bosego pijaka i obdartusa. Tym sposobem zmylił płazy i ocalił miasto. Legendy toruńskie czarują powabem minionych wieków, ta o flisaku uchodzi zaś za najpopularniejszą.
Głaszcząc każdą z żab, która stoi u stóp flisaka, zyskujesz pewność, że spotkasz w przyszłości mądrą, dobrą i piękną żonę. Patent nie działa na panie. Te skazane są wiązać się z patałachami i nieudacznikami. Żeby jednak nie zabić w damach całej nadziei, warto zalecić im wizytę w Domu Legend Toruńskich. Być może jest jeszcze nadzieja na porządnego faceta w życiu każdej wspaniałej kobiety. A nawet jeśli nie, dowiedzą się panny, co w Toruniu kumka!